Wagony Orient Expressu niszczeją w Małaszewiczach

Dziesięć wagonów legendarnego, luksusowego pociągu od prawie dekady stoi na bocznicy w Małaszewiczach. Tabor rdzewieje i jest systematycznie demontowany przez handlarzy złomem. Właściciel terenu – spółka Cargotor –  ma związane ręce, ponieważ nie rozstrzygnięty jest stan prawny pojazdów.

Sławomir Denicki, eksperta Stowarzyszenia Ekspertów i Menedżerów Transportu Szynowego, który przypomina, że skład dotarł do Polski w dziwnych okolicznościach, budząc później spore zainteresowanie.

– Wjechał po torze szerokim 1520 mm ze stacji Brześć (Białoruś) do stacji Granicznej (PKP) Kobylany, a następnie został przemieszczony do stacji Małaszewicze Centralne. Aktualnie zarządcą infrastruktury na stacji jest Cargotor z grupy PKP Cargo – opowiada Denicki.

Wagony legendarnego składu pociągu, którego macierzystą stacją była stolica Austrii, pierwotnie należały do szwajcarskiej firmy z Zurychu, która wynajęła go w 1993 r. rosyjskiej firmie Orient-Express. Firma ta organizowała przez 12 lat kursy do Władywostoku i Pekinu dla zagranczych turystów.

– Skład wagonów po zakończeniu dzierżawy miał trafić do właściciela a trafił do Małaszewicz i tu zakończył swój ostatni kurs na torze bocznicowym, podjazdowym na tzw. Estakadę i to tutaj nastąpiło jego „morderstwo” dokonane przez złomiarzy  i meneli, którzy urządzali w wagonach libację i wybijali szyby – opowiada Sławomir Denicki.

Chociaż minęło dziesięć lat, wagony nadal niszczeją na bocznicy. Jacek Wnukowski, rzecznik prasowy PKP Cargo, informuje, że kancelarie prawne, reprezentujące spółkę wciąż starają się ustalić do kogo należy prawo własności retro wagonów. – Jeśli znajdzie się podmiot, który udowodni, że jest to jego własność, przystąpimy z nim do rozmów na temat przyszłości taboru – mówi Wnukowski.